Ludzie dzielą się na tych, co przepadają za drzemkami i na tych, którzy nie lubią spać w ciągu dnia. Ci, którzy są „drzekomowcami” czują wczesnym popołudniem nieodpartą chęć położenia się choćby na 15-20 minut, by podczas krótkiego snu zregenerować swój organizm i z pełną energią powrócić do czekających jeszcze zadań. Osoby, które regularnie ucinają drzemki wiedzą, że w kryzysowych godzinach (zwykle między 14.00 a 16.00), gdy głowa opada, kwadransowy reset zadziała lepiej niż mocna kawa.
A co sądzą o drzemce jej przeciwnicy? Choć czują popołudniowe znużenie, nie chcą się kłaść w ciągu dnia, gdyż zasypiają zbyt mocno i nie potrafią się wybudzić po kilkunastu minutach. Gdy wpadną już w objęcia morfeusza ich sen jest znacznie dłuższy, a późniejsze „dochodzenie do siebie” trwa z byt długo i wybija całkowicie z rytmu dnia.
O drzemce wypowiadają się pozytywnie także naukowcy. Przeprowadzone badania w Asklepieion Voula General Hospital w Atenach potwierdziły, że już 15-minutowa drzemka zmniejsza ryzyko zachorowań na choroby układu krążenia o 30 procent. Osoby regularnie korzystające z drzemki mogą obniżyć poziom ciśnienia o ok. 5 procent w porównaniu z ciśnieniem osób, które nie korzystały z drzemki w ciągu dnia. Tym samym zmniejsza się u nich ryzyko wystąpienia zawału.
Natomiast badania naukowców z Texas A&M University wykazały, że drzemka zmniejsza także poziom odczuwanego stresu, gdyż pod koniec snu organizm wydziela dużą ilość hormonów – adrenaliny i noradrenaliny, hormonów poprawiających ukrwienie mózgu, stymulujących rytm serca. Dzięki nim czujemy się ożywieni, pełni energii i gotowi do działania.
Wystarczy zatem 10-cio, maksymalnie 30-minutowa drzemka by zredukować stres, poprawić myślenie, uzupełnić niedobory snu i zregenerować organizm. Dlatego niektórzy pracodawcy, widząc korzyści płynące z drzemki, tworzą swoim pracownikom warunki do niej, dzięki czemu są wydajniejsi w pracy. Inni natomiast muszą wykorzystywać każdą wolną chwilę, gdzie tylko się da – na biurku w pracy, w autobusie czy domowym zaciszu.